włożę sobie telefon w dupę,
nagram film, zobaczę czy było super.
otwieram lodówkę, o som jaja,
podrapię się po swoich, włosów zgraja,
tylko barany gromadzą się w stadach,
śmierć śmierć śmierć, głupoty zagłada,
krzyczę głośno bo przecież jestem fajny,
mówmy to, o gównie porozmawiajmy
ogórki, sałata i kotletów sterta,
patrze w drugą stronę, weź nie zerkaj.
tak sreberka no i świstak,
ujrzyj mordę, jam jest glista,
oj smuteczek, brakuje mi wyobraźni,
jedyne co mam to rozdwojenie jaźni.
zrobię dready na bizonach, to bez sensu,
jak ja je wtedy włożę do kredensu?
nic nic nic, rusza się cyc, jak dziecko o podłogę hyc, krzycz.
chomikom śmierć
dzień dobry
osowiała twarz
pluję na dywan
papjeż toaletowy
na oklep